bajkę niniejszą opowiadam Wam za zgodą Madlen Namro, której to za wyrażenie zgody na jej publikację dziękuję.
W pokoju sączyła się ciemność - lampka ustawiona za ekranem kompa pełgała słabo.
Dogorywająca żarówka, której pozostało już pewnie niewiele życia na tym padole raz ogłaszała wojnę ,a raz rozejm.
Z drugiego pokoju mimo przymkniętych drzwi pełzł anemicznie jazgot rozmytej, telewizyjnej reklamy.
- Jak ja tego nienawidzę! Pomyślałam.
-Cholera !Cholerny Matrix z jego wybielającymi pastami do zębów, rzęsami dłuższymi od trenu Barbary
Radziwiłłówny, kremami dającymi promienną cerę nawet ofierze wojny w Zatoce Perskiej i cudownymi
tabletkami wywołującymi 5 wzwodów w czasie 4,5 sekundy.
Moja wściekłość przechodziłaby zapewne dalsze etapy rozwoju, gdyby nie szelest - nie szelest, bycie - nie bycie, coś, ktoś, jakaś obecność za moimi plecami nie przykuła mojej uwagi.
Odwróciłam się gwałtownie i ... nie, nie oniemiałam.
Po prostu zastygłam z zachwytu.
Był piękny, majestatyczny, cały w fiolecie. Wibrował fioletem, pachniał fioletem.
Stał tak przede mną w całej okazałości, wziąwszy się nie wiadomo skąd - po prostu z niebytu.
Wspaniałe, wielkie, sprężyste ciało, futro, którego włos falował jakby wiał lekki wiatr, błyszczące głębokim, sięgającym czerni fioletem oczy, grzywa jak czakra korony.
Od niechcenia otworzył wielki pysk i z miną cesarskiego faworyta wydał cichy ryk.
- Witaj - uśmiechnęłam się i pewnie moje oczy też zaświeciły blaskiem zmartwychwstania.
- Hej. Był lakoniczny.
- Skąd się wziąłeś Fiołkowy Lwie na głupkowatej linii czasowej tej małej więziennej planetki ?!
- Z eteru - ożywił się i uśmiechnął.
Mała teleportacja z eteru.
Postanowiłem porozmawiać z Tobą poważnie w sprawie ochrony przed wszelkimi negatywnymi bytami po tym, jak DZIADEK - znaczy się kierownik hologramu mnie do tego wydelegował.
Myślisz przecież o tym intensywnie i nawet zwróciłaś się do Madlen, żeby się uprzejmie zgodziła na opublikowanie koronnego sposobu na spuszczenie tych upierdasów po brzytwie.
- Aleś Ty obsceniczny w wyrazie - zaśmiałam się głośno i pomyślałam,że do pyska mu z wulgaryzmami.
- Więc ?
- Więc .
Opowiemy tym, którzy zechcą przeczytać o FREKWENCJI LWA.
- Ale to nie będzie bajka - zauważyłam.
- No własnie - będzie bardzo serio chociaż w bajkowej konwencji.
Zapewne nie stworzysz drugiego "Dnia Tryfidów" ale za to jak solidnie ze mną chwilkę popracujesz, to Mistrzowie Komunikacji tego wymiaru wezmą Cię pod swoje auspicje, żebyś napisała
co trzeba.
- Zupełnie nie mam koncepcji na to, żeby było błyskotliwie.
- Nie szkodzi - zgodził się łaskawie - tym razem nie o to chodzi, chociaż jak sądzę i tym razem coś od siebie przemycisz - robisz to przecież zawsze jak coś piszesz.
Nie byłabyś sobą jakbyś tego nie zrobiła ... kogucia trójka .
Kły błysnęły mu w uśmiechu.
- No to do roboty.
- Uważaj wykonuj ćwiczenie powoli i dokładnie według mojej instrukcji - spoważniał.
Jak zapewne już wiesz z materiałów opublikowanych przez Madlen należy je powtarzać 3 razy dziennie .
Wszystko, co powtarzane trzy razy wchodzi Wam ludziom w pamięć i nawyk i daje efekty - tak Was zaprojektowano.
- Mówisz o tych pajacach Anunnaki ? O tym idiocie Marduku, jego kolesiach i ich szefie Anu ?
- Tak ! Ucieszył się widocznie moją opinią o szacownych twórcach naszej rasy.
Mam ich w głębokim poważaniu - wiesz jak głębokim - zaśmiałam się.To durnie. Tak samo jak Reptilianie i wszyscy Drako na tym grajdole. Opanowali do znudzenia tę linię czasową i gnębią uczestników gry. Moim zdaniem brakuje im polotu, a ludzkość się budzi.
-Otóż to - ożywił się.
Frekwencja Lwa to to broń przeciwko wszelkim atakom energetycznym, a przecież prawdziwa wojna na tej planecie odbywa się w sferze oprogramowania i energii.
O tym rozgadywać się nie będziemy, bo nie o tym nasza bajka, ale należy to wyraźnie powiedzieć.
Kto ćwiczy Frekwencję Lwa ten staje się jak Jedi - odważny i niezlomny.
Więc opowiadajmy.
- Dobra - strzygnął uchem i poprawił okazały chwost.
Wyobraź sobie swoją czakrę korony.
- Mam - wymruczałam, oglądając trzecim okiem wirujący pióropusz-bukiet nad moją głową.
- Teraz dalej - mówił cichym, ciepłym ludzkim głosem, a jego ciało zapalało się jak lampka różnymi odcieniami fioletu.
- Wyobraź sobie to, czego nie dostrzegasz - jak piękną fizycznie i energetycznie jesteś istotą....
- Tak - powoli zapadałam w cichy medytacyjny trans.
....... teraz wyobraź sobie fioletowy diament.....
- Ustaw ten diament jak platformę tuż nad czakrą korony.
- Mam.... pokażę go Tym, Którzy Będą Czytać Ten Tekst.
Piękny, fioletowy diamentowy kryształ .Stawiam go pionowo na czakrze korony, wierzchołkiem zwrócony w do dołu, w kierunku głowy, platformą do góry i równolegle do podłoża.
-Tak, dobrze. Teraz Alef. To litera, którą tak naprawdę wszyscy znają, chociaż ma wiele form.
Oto jedna z nich. Ma być koniecznie ZŁOTA :,stoi na tej platformie pionowo i przodem.
Możesz wybrać także bardziej stylową wersję.
- Mam, wymruczałam znowu - jak chcesz to możesz obejrzeć.
- Teraz w środku "A" zrób kropkę w kolorze royal blue ( lodowy błękit).
Gotowe.
- Niech no spojrzę - rzucił i ryknął smiechem.
- Co jest ?
- Wyglądasz z tą konstrukcją nad czakrą korony jak Izyda z wieżą GSM na głowie - rechotał ubawiony.
- No dobra, dalej - niecierpliwiłam się.
Zanieśmy światu dobrą nowinę.
Dalej to już prosto. Robiłaś to przecież - możesz Im ( chodzi o Was ) potwierdzić.
- Zgadza się.
POWOLI PRZENOSICIE ŚWIADOMOŚĆ DO TEJ BŁĘKITNEJ KROPKI - W DOWOLNY SPOSÓB - JA WSPINAM SIĘ Z GŁOWY DO CZAKRY KORONY, POTEM DO DIAMENTU, POTEM DO "ALEF" , A JAK JUŻ PRZEMIESZCZĘ SIĘ DO ALEF TO WPŁYWAM DO BŁYSZCZĄCEJ, LŚNIĄCEJ W JEJ CENTRUM KULKI LODOWEGO BŁĘKITU.
Możecie także obserwować tę kropkę patrząc z przodu.
Możecie także obserwować tę kropkę patrząc z przodu.
- Gotowe potrząsnął grzywą aż zaiskrzyła fioletem.
Nie trzeba nic więcej. Po prostu obserwujcie i czujcie - zwłaszcza bądźcie czujni, ponieważ to ćwiczenie daje odwagę i śmiałość lwa.
Nie nadymajcie się więc za bardzo, uważajcie na zbytnią pewność siebie i kontrolujcie nadmierną ekspansywność i lekką agresję, które mogą się pojawić.
Nie nadymajcie się więc za bardzo, uważajcie na zbytnią pewność siebie i kontrolujcie nadmierną ekspansywność i lekką agresję, które mogą się pojawić.
Jednym słowem bądźcie łagodni jak oswojony lew bo praktycznie garstka wie, w jakim oprogramowaniu się bawi.
Nie da się ukryć, że gdyby wiedzieli dokładnie - to raczej nie byłoby im zabawnie.
Ta rzeczywistość jest jak całodobowy salon gier, w którym nie wypłacają wygranych nawet zwycięzcom i to właśnie jest do zmiany...
- Nie mam puenty na koniec - zauważyłam.
-Po co Ci puenta, skoro to jeszcze nie koniec pracy ?
Zajmij się tym, co trzeba - sprzątnij matrycę Planety, zrób jakaś awaryjkę centralnemu kompowi gadów w astralu, rzuć kilka granatów wysokowibracyjnych do ich baz, wyprowadź pogubione dusze z Matrixu do hiperprzestrzeni, eksmituj astralaki skoro Cię ludzie proszą.
Ja zmykam.
- Gdzie ?!!!!
Najpierw do eteru.
Lubię sobie w nim trochę posiedzieć, ponapawać się rosnącym ilorazem światła.... - rozmarzył się.
No ! Na mnie czas.
Łoić gady !!! Wykrzyknął , odbił się gigantycznym susem od nocnej podłogi i znikł.
Fiołkowa poświata kłębiła się wokół mnie jeszcze przez chwilę ,a potem opadła jak mgła.
........................................................................................................................................
Zuzuś wgramolił mi się na kolana i zaczął mruczeć, a Dorotka prowokacyjnie defilowała przed ekranem kompa. Koty wyraźnie dały mi do zrozumienia, że czas na ich frekwencję.
Nie da się ukryć, że gdyby wiedzieli dokładnie - to raczej nie byłoby im zabawnie.
Ta rzeczywistość jest jak całodobowy salon gier, w którym nie wypłacają wygranych nawet zwycięzcom i to właśnie jest do zmiany...
- Nie mam puenty na koniec - zauważyłam.
-Po co Ci puenta, skoro to jeszcze nie koniec pracy ?
Zajmij się tym, co trzeba - sprzątnij matrycę Planety, zrób jakaś awaryjkę centralnemu kompowi gadów w astralu, rzuć kilka granatów wysokowibracyjnych do ich baz, wyprowadź pogubione dusze z Matrixu do hiperprzestrzeni, eksmituj astralaki skoro Cię ludzie proszą.
Ja zmykam.
- Gdzie ?!!!!
Najpierw do eteru.
Lubię sobie w nim trochę posiedzieć, ponapawać się rosnącym ilorazem światła.... - rozmarzył się.
No ! Na mnie czas.
Łoić gady !!! Wykrzyknął , odbił się gigantycznym susem od nocnej podłogi i znikł.
Fiołkowa poświata kłębiła się wokół mnie jeszcze przez chwilę ,a potem opadła jak mgła.
........................................................................................................................................
Zuzuś wgramolił mi się na kolana i zaczął mruczeć, a Dorotka prowokacyjnie defilowała przed ekranem kompa. Koty wyraźnie dały mi do zrozumienia, że czas na ich frekwencję.